Zadowoleni rodzice
najlepszymi opiekunami

mgr Magdalena Sabik

„Jedną z rzeczy, której się dowiedziałam, a z której wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jest to,
że muszę pomóc sobie i wobec siebie mieć taką samą cierpliwość i wolę wybaczania jak wobec córki.
Musiałam się nauczyć, wbić sobie do głowy, że złe zachowanie córki nie ma związku ze mną ani z moim rodzicielstwem

(na pewno w większości przypadków!), lecz z tym jak ona się w danej chwili czuje i jakie ma potrzeby”

Laura Markham, „Spokojni rodzice, szczęśliwe dzieci”

Stewardesy w samolotach instruują, aby w razie zagrożenia rodzic założył maskę tlenową najpierw sobie, dopiero potem dziecku. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Kiedy rodzic straci przytomność, nie pomoże dziecku. Rodzic, który zadba o siebie, może uratować i siebie, i dziecko. To prawda uniwersalna. Sprawdza się także w samolocie zwanym życiem.

Ale co to znaczy pomóc sobie? Jak zadbać o siebie, by lepiej wspierać bliskich? Dlaczego w ogóle zajmować się rodzicem, skoro to dziecko ma problemy? A może wystarczy skutecznie pomagać dzieciom?

Zadowoleni rodzice
najlepszymi opiekunami

mgr Magdalena Sabik

„Jedną z rzeczy, której się dowiedziałam, a z której wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jest to,
że muszę pomóc sobie i wobec siebie mieć taką samą cierpliwość i wolę wybaczania jak wobec córki.
Musiałam się nauczyć, wbić sobie do głowy, że złe zachowanie córki nie ma związku ze mną ani z moim rodzicielstwem

(na pewno w większości przypadków!), lecz z tym jak ona się w danej chwili czuje i jakie ma potrzeby”

Laura Markham, „Spokojni rodzice, szczęśliwe dzieci”

Stewardesy w samolotach instruują, aby w razie zagrożenia rodzic założył maskę tlenową najpierw sobie, dopiero potem dziecku. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Kiedy rodzic straci przytomność, nie pomoże dziecku. Rodzic, który zadba o siebie, może uratować i siebie, i dziecko. To prawda uniwersalna. Sprawdza się także w samolocie zwanym życiem.

Ale co to znaczy pomóc sobie? Jak zadbać o siebie, by lepiej wspierać bliskich? Dlaczego w ogóle zajmować się rodzicem, skoro to dziecko ma problemy? A może wystarczy skutecznie pomagać dzieciom?

Co się dzieje z dziećmi, kiedy rodzic zaczyna odczuwać skrajne zmęczenie, kiedy zaczyna brakować mu sił do tego, by unieść kolejny dzień. Każdego dnia zaspokaja potrzeby dziecka, odkładając własne na później. Tymczasem pojawiają się trudne uczucia: złość, niechęć, żal, rozczarowanie, pokłady smutku, którego żródło trudno określić. Dziecko widzi rodzica w takim stanie, ale nie potrafi tego zrozumieć. Rodzic może się martwić tym, jak szybko traci cierpliwość, jak gwałtownie reaguje w różnych sytuacjach. W rodzinie rośnie napięcie. Dorosły odczuwający złość czy smutek chce ukryć te uczucia, chce je odsunąć od siebie. Mało kto zastanawia się nad faktem, że to sygnały niezaspokojonych potrzeb. Uczucia to ważny obszar życia każdego człowieka. Niestety wielu z nas traktuje je jak niechcianego gościa. Tymczasem każde uczucie to informacja. Przyjemne uczucia są oznaką zaspokojonych potrzeb, a te tak zwane trudne uczucia, których najczęściej nie chcemy, informują o tym, że nasze potrzeby nie zostały zaspokojone. Uczucia są jak fala, przychodzą i odchodzą, niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie. Jedyne co możemy zrobić, to potraktować je poważnie, zauważyć, nazwać, uświadomić sobie ich istnienie.

Obserwuje się pewną presję społeczną, która stawia dziecko na pierwszym miejscu, a rodzica zmusza do bycia idealnym. Wystarczy przejrzeć strony internetowe poświęcone tematowi wychowania. Mając tę wiedzę, wielu rodziców dąży do tego, by stać się najlepszymi w swojej roli. Czy dziecko potrzebuje doskonałego rodzica, który nie popełnia błędów? Rodzica, który jest zawsze uśmiechnięty, tryskający energią i humorem? Takiego, który nigdy się nie złości? To nierealny obraz, do którego samo dążenie może mieć zły wpływ na rodzinę. Dlaczego? Rodzic, który sam nie popełnia błędów, nie ma tolerancji na błędy dzieci. Każda trudna sytuacja z dzieckiem w roli głównej może wzbudzać w nim poczucie winy („Jestem złym rodzicem, skoro moje dzieci tak się zachowują”). Wielu autorów posługuje się określeniem „rodzic wystarczająco dobry”, czyli taki, która dba o potrzeby dziecka w stopniu wystarczającym, nie zapominając o sobie. Taki, który ma świadomość, że popełnia błędy, że czasem coś się nie udaje. Dzięki takiej postawie unika obarczania się poczuciem winy.
Każdy chce być dobrym rodzicem. Dlatego poświęca dzieciom wszystko, co ma, daje całego siebie. Nawet jeśli głośno nie przyznaje się do tego, podświadomie oczekuje wdzięczności. Niestety nie ma równowagi w dawaniu i braniu. Dziecko bierze. Ten układ nie zakłada sprawiedliwej wymiany. Istnieje pułapka rodzicielstwa. Matka i ojciec, będąc wrażliwymi na potrzeby dzieci, mogą zaniedbać własne potrzeby. Wszystko w dobrej wierze, w trosce o dziecko.

Tymczasem każdy w rodzinie jest tak samo ważny, choć każdy pełni inną rolę. Faktem jest, że rodzice są odpowiedzialni za zaspokajanie potrzeb dzieci. Warto jednak uzmysłowić sobie, że potrzeby rodzica są równie ważne. Jeśli rodzic nie zadba o ich zaspokojenie, nie będzie w stanie zadbać o dziecko w dłuższej perspektywie czasu. Zatem pomóc sobie to pierwsze zadanie rodzica, który wychowuje dziecko z trudnościami rozwojowymi, ale nie tylko. To zadanie dla każdego rodzica.

Pierwszym krokiem jest umiejętność słuchania swoich myśli, przyglądania się uważnie treściom, jakie przepływają przez umysł. Co mówi ten wewnętrzny głos? W jaki sposób mówi? Czy jest krytyczny, oceniający? Czy łagodny, cierpliwy? By usłyszeć siebie, trzeba zatrzymać się na chwilę i posłuchać z uwagą. Nie można usłyszeć siebie, jeśli jest się w ciągłym biegu. Nikt nie zwolni pędu naszego życia, jeśli sami tego nie zrobimy. Kolejny krok to nazwanie uczuć, jakie się pojawiają w konkretnych sytuacjach. Co mówią, o czym mnie informują? Jakie potrzeby zaspokajam w swoim życiu? A jakie zostawiam, bo nie ma dla nich miejsca? Można zadać sobie pytania: co ja czuję, czego potrzebuję?

Warto przemyśleć temat dotyczący przekonań na temat rodzicielstwa. Jakie myśli towarzyszą temu procesowi? Może: „moim zadaniem jest wychować szczęśliwego człowieka”, albo: „to ode mnie zależy, jakim będzie człowiekiem”, „matka jest odpowiedzialna za spokój w rodzinie”? Przekonania kształtują sposób myślenia. Mogą mieć realny wpływ na to, jak rodzic funkcjonuje w codziennym życiu, jak reaguje w trudnych sytuacjach. Czy szuka rozwiązania? Czy obarcza się odpowiedzialnością za to, co się dzieje w jego rodzinie? Warto zacząć przyglądać się myślom, które pojawiają się w różnych sytuacjach w naszej głowie. Kiedy rodzic odczuwa zmęczenie, może pojawić się myśl: „nie mam siły, nic mi się nie chce, życie mnie dobija”. To negatywnie wpływa na następny krok, który należy zrobić. Może nawet zablokować konkretne działanie. Dobrze jest uchwycić tę myśl, a jednocześnie rozpoznać uczucie, jakie się pojawiło. Przeformułowanie myśli może pomóc wyjść z kryzysu rodzicielskiego. Podjąć inną decyzję. Taką, która będzie skierowana na rozwiązanie. W tym przypadku – zadbanie o potrzebę wypoczynku.

Co zatem zrobić, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy wypalenia w roli rodzica? Co zrobić, żeby te symptomy się nie pojawiły? Czy jest jakiś sposób, by nie zaniedbując dzieci, zadbać o siebie?
Nie wystarczy zacząć uprawiać sport, chodzić do teatru czy umawiać się z przyjaciółmi. Trzeba zacząć od zmiany myślenia. Wychowanie dzieci to niezwykłe doświadczenie, ale też ogromna odpowiedzialność i trud. Dlatego trzeba w tym procesie docenić siebie. Spojrzeć na siebie inaczej. Dostrzec swoje potrzeby i zadbać o nie. Okazać sobie wdzięczność. Być dla siebie dobrym. Wszystko po to, by odzyskać równowagę i móc dalej być spełnionym rodzicem. To jest pewien rodzaj walki. Znalezienie czasu tylko dla siebie w ciągu dnia lub tygodnia może graniczyć z cudem. Dzieci biorą tyle, ile im dajemy, i zawsze chcą więcej. Tylko rodzic może powiedzieć: „Stop. Teraz muszę zająć się sobą”. W drodze, jaką jest wychowanie, konieczne są stacje tankowania paliwa. Każdy musi znaleźć swój sposób odzyskiwania sił. Dla jednych to będzie telefon do kogoś bliskiego, dla innych dobre kino, spacer. Nie ma jednej recepty. Pewne jest tylko, że nikt nie zadba o rodzica, jeśli on sam tego nie zrobi. Dzieci nie rozumieją, że rodzic potrzebuje odpoczynku. Dzieci wiedzą to, co jest tu i teraz, są skupione na swoich potrzebach. Dorosły natomiast wie, że jeśli zaniedba siebie, to w niedługim czasie nie będzie w stanie udźwignąć swojego zadania.

Dbanie o siebie nie zaczyna się od jutra. To dziś jest ten dzień, w którym należy ten proces rozpocząć. Nikt na tym nie straci, wszyscy zyskają, kiedy rodzic odzyska siły. Dziś zrobię sobie prezent, planując wyjście na zakupy, wezmę pod uwagę swoje potrzeby. Pogodzę się z tym, że nie jestem idealnym rodzicem. Jestem wystarczająco dobrym rodzicem. Poproszę o pomoc. Proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, ale siły. Zatrzymam się i wypiję kawę. Zrobię to dla siebie.

mgr Magdalena Sabik

– pedagog, trener Szkoły dla Rodziców i Wychowawców. Ukończyła pedagogikę specjalną na Uniwersytecie Pedagogicznym oraz Studium Pomocy Dzieciom z Autyzmem i ich Rodzinom.
Od wielu lat zajmuje się zarówno diagnozą i terapią dzieci z zaburzeniami rozwoju, jak i wsparciem ich rodziców. Certyfikowany trener Pozytywnej Dyscypliny.


Bibliografia

  1. Faber A., Mazlish E., Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci, tłum. B. Rumatowska. Poznań: Media Rodzina; 2009.
  2. Juul J., Rodzic jako przywódca stada, tłum. D. Syska.
  3. Markham L., Spokojni rodzice, szczęśliwe dzieci. Bliskość zamiast krzyku, tłum. K. Rosłan. Warszawa: Agora; 2018.
  4. McKay M., Fanning P., Paleg K., Landis D., Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko, tłum. D. Syska. Podkowa Leśna: Mind;2013.
  5. Rosenberg M.B., Porozumienie bez przemocy. O języku serca, tłum. M. Kłobukowski. Warszawa: Czarna Owca; 2011.